Współcześni rodzice chętnie korzystają z mediów społecznościowych, by dzielić się ważnymi chwilami z życia swoich dzieci. Publikowanie zdjęć czy filmów z rodzinnych wydarzeń stało się dla wielu naturalną formą kontaktu z otoczeniem. Warto jednak pamiętać, że każda taka aktywność w internecie może mieć konsekwencje – nie tylko społeczne czy psychologiczne, ale również prawne.
Sharenting to upublicznianie przez rodziców wielu szczegółowych informacji o swoich dzieciach w postaci zdjęć, filmów i postów za pośrednictwem mediów społecznościowych, które naruszają prywatność dzieci.
Nie każde upublicznianie wizerunku dziecka będzie jednak sharentingiem. Kwalifikacja musi objąć masowego odbiorcę, możliwość identyfikacji wizerunku upublicznionego na zdjęciu, a upublicznienie musi wiązać się z ryzykiem dla dziecka.
Sharenting nie odnosi się zatem do prywatnej komunikacji między członkami rodziny, czy przyjaciółmi, anonimowego udostępniania informacji i zdjęć dotyczących dzieci lub incydentalnej publikacji wizerunku dziecka na rodzinnym zdjęciu w serwisie społecznościowym.
Natomiast coraz częściej można spotkać specyficzne, zintensyfikowane formy udostępniania danych i wizerunku dziecka. Mowa tu m.in. o troll parentingu, czyli działaniu polegającym na kompromitowaniu, upokarzaniu czy stosowaniu przemocy wobec dziecka przy użyciu mediów społecznościowych. Drugą formą jest profit sharenting, czyli czerpanie dochodów z reklam produktów prezentowanych przez dzieci.
Jak wynika z opracowanego przez Ministerstwo Cyfryzacji i Akademię NASK poradnika dla rodziców w ramach kampanii „Nie zgub dziecka w sieci” w Polsce dorastanie dzieci dokumentuje w mediach społecznościowych aż 40% rodziców, rocznie publikując średnio 72 zdjęcia i 24 filmy, a liczba ta stale rośnie, przy czym tylko co czwarty rodzic pyta swoje dziecko o zgodę. Fakt ten niewątpliwie wpływa na ich psychikę, ponieważ ponad 23% nastolatków odczuwa z powodu udostępniania ich wizerunku zawstydzenie, a ponad 18% niezadowolenie.
Ponadto należy pamiętać, że to co dziś jest zdjęciem uroczego dziecka jedzącego ciastko może za kilka lat stać się źródłem kpin w kontekście zawodowym, społecznym czy edukacyjnym.
Sharenting wpływa również na relacje rówieśnicze dziecka. Dzieci są szczególnie wrażliwe na ocenę i reakcję innych, dlatego treści publikowane przez rodziców – często bez wiedzy i zgody dziecka – mogą prowadzić do ośmieszenia, upokorzenia, a nawet wykluczenia z grupy rówieśniczej. Wizerunek dziecka kształtowany przez rodziców, bez jego udziału i możliwości kontroli, może zaburzać jego pozycję w środowisku społecznym, prowadzić do problemów z samooceną i tożsamością oraz wywoływać poczucie utraty prywatności. Zdarza się również, że materiały opublikowane w sieci stają się narzędziem cyberprzemocy, co może mieć poważne konsekwencje dla psychiki i funkcjonowania dziecka w grupie.
Równie poważne jest również powstawanie cyfrowego śladu, czyli zbioru danych wykorzystywanych przez szkoły, przyszłych pracodawców, a co gorsze również cyberprzestępców, którzy za pomocą sztucznej inteligencji i innych nowoczesnych technologii mogą wykorzystać je do tworzenia deepfakeów, a nawet kradzieży tożsamości.
Przedmiotem artykułu są jednak dobra osobiste dziecka, takie jak: wizerunek, prywatność, czy godność. Podlegają one ochronie na gruncie prawa cywilnego. Zgodnie z art. 24 kodeksu cywilnego ich naruszenie uzasadnia możliwość dochodzenia roszczeń, w tym żądania zaniechania naruszeń, usunięcia skutków, a nawet zapłaty zadośćuczynienia lub odszkodowania.
W przypadku sharentingu dochodzi do naruszenia dóbr osobistych dziecka poprzez publikowanie jego danych i wizerunku bez jego zgody i samodecydowania w przekazie medialnym.
Zgodnie z art. 47 Konstytucji RP i art. 16 Konwencji o prawach dziecka małoletni nawet względem własnych rodziców ma prawo do poszanowania prywatności, które powinno być oceniane zgodnie z jego wiekiem i dojrzałością.
W przypadku sharentingu rodzicom trudno udowodnić, że nie naruszają dóbr osobistych dziecka. Już sama istota tego zjawiska świadczy o pogwałceniu jego podstawowych praw. Sąd Najwyższy w wyroku o sygn. akt V CSK 34/19 podkreślił, że ingerencja w dobra osobiste drugiej osoby jest co do zasady bezprawna – niezależnie od winy czy świadomości sprawcy. Dlatego rodzice publikujący zdjęcia dziecka w internecie nie mogą skutecznie powoływać się na żadne okoliczności usprawiedliwiające (np. zgodę dziecka czy interes społeczny).
Z pełną stanowczością należy zaznaczyć, że sharenting nie służy dobru dziecka. Dlatego nie ma znaczenia, czy na ciągłe publikowanie wizerunku dziecka w mediach społecznościowych zgodzi się jeden z rodziców, czy oboje, ponieważ nawet wyrażona zgoda nie legalizuje tych działań. W świetle bezprawności takich praktyk nie jest również istotne, czy akceptację wyraziło samo dziecko, zwłaszcza jeśli nie ma ono nawet trzynastu lat i nie jest w pełni świadome zagrożeń. Rodzice mają przede wszystkim obowiązek chronić dziecko przed potencjalnym ryzykiem ponadto zgodnie z art. 95 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego mają oni obowiązek sprawowania władzy rodzicielskiej z poszanowaniem godności i praw dziecka. Oznacza to, że każde naruszenie dóbr osobistych będzie godziło również w obowiązki wynikające ze sprawowania władzy rodzicielskiej.
Powyższe niesie za sobą nie tylko skutki psychologiczne ale również poważne konsekwencje prawne.
Dziecko może dochodzić od rodziców zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych. Ze względów braku pełnej zdolności do czynności prawnych dzieci do osiągnięcia pełnoletniości pozbawione są możliwości pozwania swoich rodziców, a więc w momencie naruszenia możliwość ta jest wstrzymana. W takiej sytuacji bieg przedawnienia takiego roszczenia rozpoczyna się dopiero po osiągnięciu pełnoletniości przez poszkodowanego- dziecko. Jest to sytuacja o tyle trudna, że dziecko ma ograniczone narzędzia do zaprzestania naruszania jego praw przez rodziców. Dochodzi do naruszenia – zostaje wstawione upokarzające zdjęcie, dziecko odczuwa skutki poprzez np. odrzucenie w grupie rówieśniczej, a konsekwencje rodzice poniosą dopiero po kilku lub kilkunastu latach.
W skrajnych przypadkach przewiduje się jednak możliwość szybszych i bardziej stanowczych interwencji. W sytuacji rażącego naruszenia praw dziecka możliwe jest zawiadomienie odpowiednich instytucji, takich jak Rzecznik Praw Dziecka, sąd rodzinny czy prokuratura. Rzecznik może podjąć działania z urzędu, w tym wystąpić z wnioskiem o zabezpieczenie interesu dziecka lub interweniować w postępowaniu cywilnym.
Z kolei sąd rodzinny może orzec o ograniczeniu lub pozbawieniu władzy rodzicielskiej, jeżeli działania rodzica w sieci w sposób trwały i istotny zagrażają dobru dziecka.
Należy jednak zaznaczyć, że tak daleko idące środki są stosowane jedynie w sytuacjach wyjątkowych, gdy dochodzi do jaskrawego i powtarzającego się naruszania praw dziecka, a dotychczasowe metody interwencji nie przynoszą efektu. Ich celem jest nie tylko ochrona dobra dziecka, ale również wyznaczenie granicy odpowiedzialności rodzicielskiej w dobie mediów cyfrowych.
W dobie powszechnej cyfryzacji i obecności mediów społecznościowych odpowiedzialność za ochronę dóbr osobistych najmłodszych spoczywa w pierwszej kolejności na rodzicach. Każdy post, zdjęcie czy film publikowany w sieci powinien być poprzedzony refleksją: czy dziecko chciałoby być w ten sposób przedstawione i czy za kilka lat nie poniesie tego konsekwencji?
Nie chodzi o całkowite zaniechanie dzielenia się rodzinnymi chwilami, lecz o rozsądne i świadome korzystanie z mediów. Dzieci mają prawo do prywatności, autonomii i szacunku – również w przestrzeni cyfrowej. Obowiązkiem dorosłych jest to prawo respektować, zanim technologia, algorytmy i nieodwracalność publikacji sprawią, że będzie już za późno.
Julia Cieślak